Kolejna środa z Maknetą.
Podobają mi się te środowe spotkania.
Zobaczenie co u Was na polu czytelniczym i robótkowym.
Skończyłam słuchać "PIĄTĄ EWANGELIĘ" Philippa Vandenberga.
Książka większości z Was zapewne dobrze znana. Ja wysłuchałam ją z wielką przyjemnością.
Bohaterką jest młoda mężatka arystokratka, Anna von Seydliz. Zostaje wplątana w zagadkowa historię. Kluczową rolę odgrywa w niej liczący kilkaset lat pergamin, który jej mąż na krótko przed swoją tragiczną śmiercią sprzedał za astronomiczną sumę i który zniknął w tajemniczych okolicznościach.
Anna podąża tropem tajemniczego dokumentu. Ślady prowadzą kolejno do Francji, USA, prastarego klasztoru w Grecji i wreszcie do Rzymu, do samego Watykanu.
Na drutach jeszcze kardigan.
Została mi do skończenia plisa pod szyją. To co na drucie siedzi pójdzie do sprucia. Muszę nabrać oczka jeszcze raz bo z jednej strony widać brzydkie dziury.
Jak jestem na etapie kończenia pracy już się zastanawiam w co następnego pazurki wbić.
Nie wiem czy ja tylko tak mam, czy dopadła mnie jakaś "drutowa" choroba".
Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem.
Pozdrawiam serdecznie
A ja książki nie znam, pewnie warto się za nią rozejrzeć. Kardigan perfekcyjny. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńKsiążkę polecam. Czy kardigan będzie z tych często noszonych okaże się po praniu.
Usuńpozdrawiam
Ja też nie znam książki,tak to już choroba. przepadłyśmy niestety w świecie motków
OdpowiedzUsuńPierwsze wydanie książki pochodzi z 2008r.
UsuńA w świat motków wpadam coraz bardziej. Kupuję ich więcej niż mogę przerobić.
pozdrawiam
piękny sweterek
OdpowiedzUsuńNie znam książki, ale na pewno poznam, bo brzmi interesująco. Kardigan będzie piękny. Jeśli chodzi o drutową chorobę to nawet nie zamierzam się z niej leczyć tym bardziej, że przyzwyczaiłam znajomych, ze ciągle coś dłubie nawet przy sobotnim drinku ;). Zapraszam do zapisania się na "Wędrującą książkę". Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńLepiej mieć jedną oswojoną chorobę i na nią chorować. Ja coraz częściej mam zaczętą małą robótkę do pociągu, albo do oglądania filmu.
Usuńpozdrawiam
Cierpliwie czekam na sweter. Zapowiada się super. Uwielbiam warkocze.
OdpowiedzUsuńPozdrowionka, Marta
Smutne dla mnie jest to, że jest to trzeci sweter skończony a jeszcze nie uwieczniony na zdjęciach.
Usuńpozdrawiam
Śliczny sweter :)
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńJestem w połowie pętelkowego Szaraczka i też już się zastanawiam, co po nim robić będę. Pętelki kuszą, ale też męczą oczy, więc pewnie pójdą w odstawkę. Sweter coraz bardziej mi się podoba.
OdpowiedzUsuńOglądałam szaraczka.
UsuńTeraz jest promocja na bawełnę dropsa 35%. Oj jak kusi, żeby ją kupić...
pozdrawiam
Fajny sweter.
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasiu.
UsuńChoroba drutowa... Szkoda, że nie dają na to zwolnienia, żeby można było porządnie się "wychorować" ;) Wspaniały udzierg Ci wychodzi.
OdpowiedzUsuńA książka mnie akurat nie znana, ale z Twojego opisu wynika, że fajnie się w niej dzieje :)
Pozdrawiam
Tą chorobę przenoszą motki. Czym ich więcej dłużej trzyma.
UsuńPozdrawiam i witam w moich skromnych progach.
Aniu, ja też uważam,że na chorobę drutową zwolnienie się należy, co jakiś czas chociaż 10 dni z nakazem dziergania. Piękny sweter ukręciłaś, przy okazji audiobooków posłuchałaś. To najfajniejszy zestaw. Mimo,że raczej nikt nie lubi pruć, to ja w zasadzie jestem za, bo jak coś odpuszczę to potem mnie w użytkowaniu wnerwia. Też właśnie mam do sprucia cały karczek bluzki (300m), czyli cały motek, ale ma być pięknie, a nie zaledwie w porządku. Pozdrawiam drutkowo!
OdpowiedzUsuńOstatnio z wielkim zapałem pruło mi się letni otulacz z bawełny. Ja też wolę spruć to co nie wyszło niż brnąć dalej, a potem się złościć że nie pasuje.
Usuńpozdrawiam
Piękny sweter, lubie takie wzory :)
OdpowiedzUsuń