To już moja dwudziesta zabawa z Maknetą.
Ten czas pędzi do przodu jak szalony.
Za oknem coraz ładniej dzień coraz dłuższy a wieczory coraz krótsze.
Ale dalej coś tam dłubię na drutach i przy tym "coś" słucham.
Książki "Śniadanie u Tiffaniego" chyba nie muszę polecać.
Drugą pozycją jest "Lokator do wynajęcia" Iwony Banach.
W maleńkiej górskiej wiosce dwie niezbyt grzeczne staruszki planują gigantyczny przekręt...
Nie wiedzą jednak, że wkrótce przeszkodzi im niejaka Miśka, z zawodu lokatorka do wynajęcia, a także jej towarzysz - mięśniak o duszy romantyka.
Para nieobliczalnych psów umila życie wszystkim dookoła, nie włączając policjantów, w domu panoszy się wisielec, tajemnicza siła rzuca nożami i maszynką do mięsa... ale najgorsi są górale. Choć nie, najgorsze są góralki. Żadne zjawiska nadprzyrodzone nie wytrzymują konkurencji. A gdy na horyzoncie pojawia się morderca, niemal na nikim nie robi to już większego wrażenia.
Autorka lojalnie ostrzega swoich czytelników: każda, nawet przypadkowa interakcja z góralami może zagrażać zdrowiu i życiu, a przed wyjazdem do Zakopanego bezwzględnie należy odwiedzić lekarza lub farmaceutę.
A na drutach to co tydzień temu.
Minęłam już linię pasa. Kardigan robię w wersji luźnej.
Może później dorobię coś do przepasania.
Powtórzeń wzorku zrobiłam już trzy, ale chyba na trzech się nie skończy.
Wełna w robocie bardzo przyjemna. Kończę dopiero drugi motek.
Całość na razie mi się podoba. Wychodzi chyba ładnie?
Bo blokowaniu plisa ze wzorkiem ładnie się ułoży.
Przynajmniej teraz mam taką nadzieję.
Pozdrawiam serdecznie i słonecznie.